czwartek, 29 września 2011

Za-błyśnij i postprodukuj.

Wczoraj na kursie dyskusjom nie było końca.

Marcin opowiedział mi sytuację, kiedy był gościem na ślubie, na którym o fotografię dbały dwie kobiety zaopatrzone w aparaty nikona: D700 oraz D3s. Co ciekawe jednak, żadna z nich nie używała lampy błyskowej. Wiem, że można używać jasnych szkieł, wtedy jednak cały czas mamy małą głębię, co nie zawsze jest zaletą... Ponadto pojawia się pytanie: na jakim iso wtedy pracujemy? 3200? 6400? Jeszcze wyższym? Czy jest ktoś, kto naprawdę uważa, że zdjęcia zrobione na takiej czułości nadają się do czegoś więcej, niż np. do zdjęć miniaturowych oraz do prasy codziennej, w której i tak raster druku jest wielkości kurzych jaj? Jakakolwiek ingerencja w postprodukcję takiego pliku kończy się zazwyczaj bardzo szybkim szumieniem partii ciemnych (jeśli dodamy fakt, że zapisujemy je w formacie jpeg). Dlaczego więc mielibyśmy sobie nie pomóc poprzez użycie błysku, który zamroziłby ruch i zmniejszył iso? Strach ma wielkie oczy! Błysk nie psuje, tylko pomaga. Trzeba oczywiście wiedzieć, jak go okiełznać – nie twierdzę, że jest to łatwe, ale efekty są na pewno warte włożonego wysiłku.


Zdjęcie wykonane Canon EOS 5D Mark II / czas migawki 1/30 sec / przesłona f/2,8 / iso 640 / obiektyw i ogniskowa EF28-70mm f/2.8L USM ,47,0 mm / flash wystrzelił, kompensacja błysku -3.0 EV.

1 komentarz:

  1. Błysku na ślubie można użyć... pod warunkiem, że jest od czego odbić... a iso 6400 z piątki którą posiadasz spokojnie nadaje się do wydruku fotki 30x20cm bez widocznego szumu... pogadamy o tym w środę, wezmę może nawet jakieś zdjęcia przykładowe ;-)

    OdpowiedzUsuń