poniedziałek, 7 listopada 2011

Nasiad z przysiadem - filmowo ("Control") - chętni? Pizza piwo i film,

Jest ciężko,

Ciężko zwłaszcza debiutującemu w fabule reżyserowi - unieść ciężar filmu o legendzie muzycznej, jaką niewątpliwie był Ian Curtis, frontman i wokalista post-punkowej grupy Joy Division. ”3 akordy darcie mordy….” Filmy o kultowych muzykach stworzyły swoistą konwencję, wydaje się jednak, że mającemu j

uż spore doświadczenie przy produkcji obrazów muzycznych Antonowi Corbijnowi (m.in. fotografie i teledyski dla takich artystów jak Depeche Mode, U2, czy nawet nakręcony już po rozpadzie Joy Division, teledysk do piosenki Atmosphere), udało się uniknąć zamknięcia w tym schemacie, o czym może świadczyć specjalne wyróżnienie na festiwalu w Cannes za debiut.

Tytuł filmu zaczerpnięty jest z jednej z piosenek Joy Division - She's Lost Contr

ol, która odnosi się do chorej na epilepsję dziewczyny, którą Curtis poznał w ośrodku pomocy społecznej, gdzie pracował, która zmarła w czasie jednego z ataków (sceny te zresztą ukazane są w filmie), inspirując tytuł piosenki i filmu (sam Curtis też był epileptykiem).

Scenariusz do filmu powstał na podstawie książki - Touching From a Distance, napisanej przez wdowę po Curtisie - Deborah, która także jest współproducentką filmu, co mocno rzutuje na cały wydźwięk obrazu. Oprócz scen typowych dla filmów muzycznych - dochodzenie do popularności, koncerty, nałogi, itp., bardzo uwydatnione zostały specyficzne relacje Curtis - żona - kochanka (zwłaszcza, wynikający z zawodu miłosnego, dramat żony). Sam Curtis przedstawiony jest z jednej strony jako niedojrzały emocjonalnie, recytujący wiersze Wordswortha, zagubiony chłopak, który jednak z czasem dojrzewa i potrafi się przyznać do błędów młodości. Z drugiej zaś strony jego miłość zarówno do żony i dziecka, jak i do kochanki przedstawione są wyjątkowo autentycznie. Pomimo, iż zachowuje się on często irracjonalnie, żeby nie powiedzieć głupio, to jesteśmy mu w stanie uwierzyć, że kochał zarówno Deborah jak i Annik. I to właśnie ta miłość jest tu siłą destrukcyjną, która popycha Curtisa do samobójstwa - Love will Tear us Ap

art (miłość nas rozdzieli) - jak brzmi tytuł, najbardziej chyba popularnej, piosenki Joy Division. Czary goryczy dopełniła frustracja jego epilepsją, emanujący z niego nihilizm, bezradność przy ratowaniu małżeństwa oraz nieumiejętność sprostania coraz większej po

pularności.


Na szczególną uwagę zasługuje debiutujący aktor - Sam Riley, odtwórca postaci Iana Curtisa. W sposób niezwykle swobodny potrafi przechodzić od postaci neurotycznego, zamkniętego na cały świat buntownika,

poprzez wrażliwego męża czy kochanka, do żywiołowej postaci scenicznej. Bardzo fajna była też postać Roba Grattona menadżera zespołu, granego przez Tony'ego Kebbella, która s

tanowiła komediową odskocznie od podniosłego i poważnego charakteru filmu.

Całość wykonana jest przy pomocy niezwykle realistycznych, surowych, fotograficznie precyzyjnych czarno-białych zdjęć (na największą uwagę zasługują sceny koncertowe), podkreślających przygnębiający i mroczny charakter muzyki Joy Division i nie jest to tylko wydumany zabieg mający podkreślić walory artystyczne filmu, jak to często bywa.

Ogląda się to miło i przyjemnie, lecz ja jednak miałem silne wrażenie wtórności szczególnie jeśli się widziało - "24 Hour Party People", Michaela Winterbottoma, w którym był duży wątek o Curtisie i Joy Division. Niekoniecznie natomiast trzeba być fanem tej grupy, a

by znaleźć w tym filmie coś dla siebie, generalnie jest to dobrze zrealizowane kino muzyczne, bez szczególnych fajerwerków, ale za to o bardzo specyficznej atmosferze.

Z filmem spotkałem się na festiwalu „Era Nowe Horyzonty”, który nie był wówczas jeszcze tak wydumany i różowy, jak dziś. Od tamtej pory jestem pod ogromnym wrażeniem siły tego filmu. Dobre obrazy, ciężar wierszy skłaniający do myślenia. Po jego obejrzeniu uzmysłowiłem sobie, że życie jest krótkie i trzeba ryzykować, trzeba czasem postawić wszystko na ostrzu noża i paradoks

alnie wreszcie zacząć żyć. Wiem, że to banały, ale jak często mamy tę odwagę? Ilekroć przekładamy nasz rozwój artystyczny na później, bo życie codzienne jest ważniejsze? Dzieje się tak aż do czasu, kiedy budzimy się i okazuje się, że niewiele już nam życia pozostało... Przemyślenia dotyczące przemijania w ustach 29-latka może i brzmią sztucznie, ale nawet ja muszę przyznać, że niektórymi sprawami mogłem pokierować inaczej.


Portret.

Dzisiaj wszystko musi krzyczeć, ma być kolorowe, nowoczesne i mieć wszystko. A nasza portretowa przygoda była po prostu dobra. Fotografowanie modela (niemal) sam na sam jest sytuacją intymną - zaglądamy w głąb jego duszy na tyle, na ile się odważy i nam pozwoli. Takie stwierdzenie może się wydawać nadinterpretacją, ale to ta relacja tak naprawdę decyduje o tym, czy zdjęcie jest udane, albo nie. W takiej sytuacji wszystkie kwestie techniczne schodzą na drugi plan. Rzut oka na stykówki i już wiemy czy się udało, czy polegliśmy... Nasiadówkę mark IV uważam za udaną - było spokojniej i zdjęciowo. Efekty, mam nadzieję, mówią same za siebie.

środa, 26 października 2011

Portret. Back to the roots. / Nasiadówka mark IV


Czy ekspozycja równoważna wystarczy, by zrobić dobre zdjęcie? Teoretycznie tak. A co trzeba zrobić, by powstało dobre zdjęcie portretowe? Dobrze oświetlić, wykadrować, złapać moment na przyciśnięcie spustu migawki i chyba najważniejsze - złapać kontakt z modelem. Ile czasu potrzebujemy na zrobienie zdjęcia? 15 minut i po sprawie.... Wszystko wydaje się banalnie proste, ale jak jest w rzeczywistości? Nasiadówka mark IV - "Portret Po Prostu". Zasady: każdy fotografujący zabiera ze sobą na nasiadówkę swojego modela/modelkę (żonę/chłopaka/koleżankę/przyjaciela) i fotografuje. W pewnym momencie jednak sam na chwilę staje się modelem - żeby zrozumieć modela, trzeba, choć przez chwilę, nim być.


Startujemy.
Koncepcja zajęć zrodziła się po ostatnim spotkaniu. Chcemy wprowadzić trochę więcej spokoju i przemyślanych decyzji oraz nauczyć się rozmowy z modelem. Back to school. Pstrykamy klasycznie, czyli na małej głębi ostrości, obiektywem 85 mm, ostrość skierowana na oczy. Post produkujemy tez klasycznie w Photoshopie.
Nauczmy się rozmowy z modelem bo to pomoże robić lepsze zdjęcia.

Ps : nie trzeba robić 1000 zdjęć wystarczy chwile się zastanowić i zrobić kilka.

Start 2.11.2011 godzina 1730.

Spotkanie z rzutkowe co łaska nie mniej niż 30 talarów.
Chętnych uprasza się o kontakt, w celu zapisania się na listę kolejkową... ;) zapisy@fotografizm.pl.

niedziela, 23 października 2011

Nasiadówa fotograficzna mark III za nami.


Nasiadówa fotograficzna mark III za nami. Było... sami wiecie. A jeli nie wiecie, to sprawdzić możecie sami. Nauka nie idzie w las! Kolejne spotkanie będzie jeszcze lepsze.

środa, 19 października 2011

Ja nie lubię...

Ja nie lubię, kiedy marketingowcy zachwalają mi sprzęt do wszystkiego. Niektóre przedmioty mogą mieć wszechstronne zastosowanie, ale wiadomo - jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Za przykład niech posłuży BMW X6 M. Koncern BMW próbował połączyć w jednym modelu auto terenowe, sportowe coupe, wygodną limuzynę wielkości tankowca i auto napchane elektroniką, której nie powstydziłby się nawet sam James Bond ... No nie wyszło. Co więcej, auto w żadnej z tych roli sie nie sprawd
za. No może poza jednym szczegółem - przedłuża to i tamto i lansuje.

Canon spróbował tej sztuki prezentując nowy model - lustrzankę top klasy
,która ma być zarówno reporterska, jak i do studia. Ma przeżyć zamieszki w Turcji oraz brylować z klasą w NYC na sesjach celebrytów. Czy się uda? Tego nie wie nikt, ale ja pozostaję sceptyczny. Cofanie się, czyli zmniejszanie wielkości aktywnych pikseli, nie
jest dobrym rozwiązaniem dla studia. Tutaj to nikon / sony wyznaczyły standardy i d3x może konkurować jakością ze średnim formatem - często z powodzeniem, bo jest bardziej poręczny (szczególnie na sesjach na zewnątrz jest niekwestionowanym liderem). Przykładem niech posłużą ostatnie posuniecia np. leici S2, która jest sprzętem niewiele większym od 1Ds markIII, a wiec kompaktowym średnim formatem. Tu znów wracam do wypowiedzianej wcześniej konkluzji - nie ma rzeczy do wszystkiego. Zawsze idziemy na większe lub mniejsze kompromisy, chyba że pragniemy walczyć o rynek i klienta, jak firma ecco (ładne buty oddychające).... No cóż, buty tej firmy cały czas na razie tylko oddychają, bo walorów estetycznych próżno w nich szukać. Patrząc z drugiej strony, 1Dx zapowiada się jako bardzo dobre narzędzie dla reporterów. Jakość robionych nim filmów znacznie wzrosła, więc aż się prosi, aby realizować nim krótkie doniesienia zamieszczane w internecie w czasie niemal rzeczywistym... Aparat ma złącze rj45 - szkoda, że ne wifi, ale kto wtedy kupiłby transmiter... Marketing. Moim zdaniem prosty podział na reportera i fotografię studyjną jest dobry i sprawdza się od dawna. Skoro średni format jest idealny do studia, a maly obrazek „na wojnę”, to po co zmieniać standardy i robić rewolucję, która nie ma sensu? To tak jak z aps-c... Wmówino nam, że to jest dobry pomysł i więcej nie trzeba. Nagle jednak niewyjaśniony szlag trafił tamte wyjaśnienia i teraz słyszymy już tylko o pełnej klatce.. ech... Wynika z tego tyle, że jesteśmy jedynie małymi żuczkami, które wiernie podążają za "trendami" dyktowanymi przez producentów.

Teoria jest taka, że ludzkie oko to około 6 megamilionów pikseli, a więcej pikseli w matrycach, to tylko wojna o to, by zdobyć klienta... Może - ale więcej informacji, to często więcej możliwości.

wtorek, 11 października 2011

błysk, blenda i rock&roll



Nasiadówa fotograficzna edycja III: Temat Rock&Roll, ostra muzyka, która zmieniła świat. Spróbujmy czegoś nowego i dajmy czadu.

Przy okazji oglądamy film o legendzie fotografii - tym razem Frank Cappa. Rozmawiamy przy piwku (we własnym zakresie, pub nad studiem) - z pianką?

To taka inicjatywa oddolna - niekomercyjny DKF z fotografią w roli głównej. Spotkanie z rzutkowe - 30 zeta od głowy, w cenie miejscówka

(profesjonalnie wyposażone studio), modelka chętna do... sfotografowania i fajna atmosfera.

START / Wtorek 18.10.2011 godz 17.30

Chętnych uprasza się o kontakt, w celu zapisania się na listę kolejkową... ;) zapisy@fotografizm.pl

TO NIE SĄ WARSZTATY. Dajmy czadu!


Poniżej filmik z nasiadówki edycja II. Zdjęcia uczestników.



czwartek, 6 października 2011

minimalizm kieszonkowy?

Format zapisu RAW / Canon PowerShot S95 / orniskowa 28 mm(po przeliczeniu) /f5.0 1/320 iso 80

Format zapisu RAW / Canon PowerShot S95 / orniskowa 28 mm(po przeliczeniu) /f2.0 1/10 iso 800

Aparat kompaktowy zawsze kojarzył mi się z kieszonkowym „głupem”, w którym należy jedynie nacisnąć spust migawki. Przynajmniej ten z pierwszej komunii taki był. Czasy się zmieniają – to banalna prawda, a co nie zaskakuje, technologia wraz z nimi pędzi jak szalona. Kompakty zaczynają być niewiarygodne... To trochę tak jak z samochodami typu SUV, które, choć umieją podobno wszystko, to żadna z tych rzeczy nie wychodzi im zbyt dobrze. Aparatom kompaktowym się ta sztuka udaje. Wielu użytkowników to spostrzeżenie zapewne nie zdziwi, ja natomiast nigdy nie poszukiwałem żadnego aparatu w tym segmencie i dlatego tym większe jest to dla mnie odkrycie. Jedyny kompakt, który poleciłem, to Canon G11, ale to bardzo duży i rozbudowany sprzęt, który trudno nazwać kieszonkowym. Teraz w moje ręce trafił Canon S95 i wciąż nie mogę uwierzyć, jak dobry jest to aparat. Poniżej suche dane techniczne:



• system HS oraz obiektyw o jasności f/2.0,

• wysoce czuła matryca CCD z 10 MP,

• szerokokątny (28 mm) obiektyw z 3,8-krotnym zoomem, hybrydowy stabilizator obrazu Hybryd IS,

• pierścień nastaw na obiektywie, tryb w pełni ręcznej regulacji ekspozycji oraz format RAW,

• wyświetlacz LCD Pure Color II G o przekątnej 7,5 cm (3 cale),

• filmy HD, port HDMI,

• tryb wysokiego zakresu dynamiki,




Ten aparat jest po prostu dobry! Na rynku pewnie jest kilka podobnych propozycji, natomiast jedna konkluzja - nie trzeba mieć lustrzanki, by robić dobre zdjęcia. Rozbudowane opcje kompaktu oferują nam chociażby program preselekcji przesłony oraz centralnie ważonego pomiaru światła.

Kiedy jednak nie mam ochoty na kombinacje, zmieniam program na P i aparat robi za mnie wszystko.


Format zapisu RAW / Canon PowerShot S95 / orniskowa 28 mm(po przeliczeniu) /f2.0 1/10 iso 400

środa, 5 października 2011

Koniec pewnej epoki.

Na stronie Apple znajduje się krótka informacja
Apple straciło wizjonera i geniusza, a świat stracił niesamowity ludzki byt. Ci z nas, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia poznać go i pracować razem z nim stracili bliskiego przyjaciela i inspirującego mentora. Steve zostawia firmę, którą tylko on mógł zbudować, a jego duch będzie zawsze fundamentem Apple.
Udostępniony został specjalny adres email, na który można wysyłać swoje przemyślenia, wspomnienia i kondolencje: rememberingsteve@apple.com


poniedziałek, 3 października 2011

minimalizm.


Minimalizm oznacza powrót do źródeł, do niezbędnego minimum. Zazwyczaj mówi się o minimalizmie w kontekście szeroko pojętej sztuki, muzyki czy malarstwa. A gdyby tak pojęcie minimalizmu przenieść na pole fotografii, tak na co dzień?

Kryzys gospodarczy, szalejące kursy walut i cięcia budżetowe mówią nam, że znów przyjdzie zaciskać pasa. Dziś konkurencja jest ogromna – począwszy od wielkich graczy, takich jak iStock i inne portale/firmy oferujące zdjęcia, po miliony osób utalentowanych oraz uważających się za takie, które fotografując (mniej lub bardziej profesjonalnie) chcą zarobić kilka dodatkowych groszy. Ta druga grupa wyświadcza nam jednak niestety niedźwiedzią przysługę psując rynek zaniżonymi cenami. Utrzymanie się na powierzchni jest niezwykle trudne - wymaga od nas ogromnej czujności i elastyczności. Studio trzeba zabierać wszędzie ze sobą, by móc reagować szybciej, niż konkurencja, by pracować jeszcze szybciej, by wreszcie jakoś związać koniec z końcem w trudnych warunkach, które stały się nowym punktem odniesienia. W efekcie jednak, może okazać się, że taki styl pracy ma wiele zalet.



Kim więc jest minimalistyczny fotograf? Stosuje się do holistycznej filozofii prostoty przenikającej wszystkie aspekty fotografii - od koncepcji do realizacji. W praktyce oznacza ona skupienie się na rozwiązaniach najprostszych, podstawowych – jak choćby unikanie zawiłych kluczy świetlnych, które maksymalnie upraszcza proces fotografowania. Takie rozwiązanie wydaje się z pozoru oczywiste, ale niewielu fotografów się go trzyma. Większość kombinuje z trzema lub czterema światłami, dodają blendy, fajerki. Dodają do tego różne nasadki, nakładki na lampy, a i tak kończą przyklejeni na kilka godzin do komputera przy Photoshopie....

Skoro potrzeba jest matką wynalazku, to trzeba kombinować! Jeśli (po pierwsze) zakup i (po drugie) wożenie ze sobą zestawu lamp jest dla nas co najmniej niewykonalne, musimy radzić sobie innymi metodami...

Co więc może nam pomóc? Ano najzwyklejsza szara taśma i „chińczyki”!

To wynalazek, który zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. Prawie każdy problem można rozwiązać zestawem statywów, „chińczyków”, zacisków lub taśmy. Ten prosty zestaw jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ pomaga zrealizować każdy pomysł. Chcesz bardziej skupione światło? Wystarczy trochę tektury, zaciski i gotowe - po 5 minutach mamy zrobione „profesjonalne” wrota.

To trochę tak, jak z kalką techniczną... Nie deformuje i świeci temperaturą barwową 5500K. Chcesz zrobić softa? No to ciach!

Tanio, szybko, efektownie. Bo czy ktoś, oglądając zdjęcie, zdoła odgadnąć, czy użyłeś 5 najlepszych lamp, czy kawałka tektury, taśmy i kalki?


Podejście minimalistyczne dotyczy także oprogramowania, czyli de facto postprodukcji i „napraw” dokonywanych w Photoshop’ie. Taka metoda daje fajne efekty, ale w kontekście „zaciskania pasa” i szukania oszczędności nie jest to najlepsze rozwiązanie. Usuwanie skaz w Photoshopie może zabrać dużo czasu, a jeśli np. mamy zapłacić za zrobienie tego innej osobie, możemy łatwo przekroczyć budżet. Minimalizm oznacza, że im mniej, tym lepiej, a więc polegajmy na sobie i narzędziach jakie mamy do dyspozycji. Rozważnie róbmy zdjęcia – starajmy się, aby naciśnięcie migawki oznaczało świetną fotkę. Czas poświęcony na przygotowanie dobrego kadru zwróci nam się później, kiedy okaże się, że nie musimy dokonywać żadnych (lub prawie żadnych) poprawek komputerowych. Wierzcie mi – warto robić wszystko, aby skrócić czas potrzebny na postprodukcję. To rozsądne.



Takie rozwiązania mają mnóstwo zalet... Ale nie wtedy, kiedy klient jest obecny podczas sesji! Jak wiadomo, klient nasz pan. Każdy chce, aby jego pieniądze były wykorzystane w pełni, aby żadna złotówka nie była zmarnowana. Nie możemy więc zaprezentować amatorszczyzny w postaci jednej lampy i kawałka styropianu sklejonego z kartonem kawałkiem szarej taśmy klejącej. W takich sytuacjach trzeba grać – nie chodzi o to, by obstawić się drogim sprzętem ze wszystkich stron, ale by klient dostrzegł nasz profesjonalizm i zauważył to, co my chcemy, aby było zauważone. Warto więc posiadać sprzęt, który umożliwia bezprzewodowe przesyłanie zdjęć bezpośrednio do komputera, na dysk twardy do podglądu live. Ważne, aby był to laptop, bo jeśli jesteśmy w plenerze, to takie rozwiązanie też ma działać. Jeśli pracujemy w studiu koniecznie zaopatrujemy się w większy monitor. Wszystko musi robić wrażenie, że tak ma być, i że właśnie to jest najlepsze rozwiązanie.




Takie przygotowanie, po pierwsze, daje nam możliwość szybkiego spakowania się i fotografowania w plenerze z całym sprzętem. Po drugie, koncentrujemy się, zamiast rozpraszać na nieskończonych możliwościach zabawek i gadżetów. Pracujesz na tym, co masz w torbie i w ręku. To może być wyzwalające doświadczenie. Ważne żebyśmy mieli świadomość naszego sprzętu, tego, co może się zepsuć, posiadania back up’u – pamiętajmy, że to wszystko świadczy o naszym profesjonalizmie. Ja zawsze mam w torbie 2 zestawy akumulatorów, nie rozpakowane pudełko paluszków alkalicznych oraz kabel synchro (jakby radio zawiodło). Proste rozwiązania są najlepsze - dają większą pewność, że wszystko się uda.

sobota, 1 października 2011

Nowy bohater?


Nowy bohater?

Canon 5d mark III - lepszy, szybszy, wszechstronny... Wygląda identycznie, jak II. Pozostaje pytanie - jak będzie wyglądał 1ds mark IV? I jeżeli przypuszczenia okażą się prawdą, to po co ktoś miałby nabyć 1ds, skoro 5 miałaby być taka wszechstronna i tańsza...a może Canon szykuje konkurenta Leic’i S2. Sam w to nie wierzę, ale ploteczek i spekulacji jest od groma. Wiele niewiadomych, ale jedno jest pewne - mimo mojej miłości do Nikona, ten niestety cały czas zawodzi - począwszy od odliczania na stronie, które niczym się nie kończy... A na pewno nie zakończyło się tym, czego oczekują klienci Nikona np nowym D800... Dla odmiany, na oficjalnym koncie Nikona na facebook’u pojawia się notka, która (w wolnym tłumaczeniu) stwierdza, że fotograf może być tylko na tyle dobry, na ile pozwala mu sprzęt, którego używa, a dobry obiektyw jest kluczowy przy robieniu dobrych zdjęć. Dalej pada pytanie jakich obiektywów używają fani Nikona, które są ich ulubionymi i w jakich sytuacjach ich używają.... Pożyjemy, zobaczymy.

czwartek, 29 września 2011

Warsztaty z postprodukcji


Warsztaty będą trwały dwa miesiące. Odbywać się będą raz w tygodniu (nie w weekend) w godzinach popołudniowych.

W tym czasie spotkamy się 8 razy, za każdym razem po dwie godziny zegarowe (razem 16 godzin zegarowych).

Liczba uczestników: 10-12 osób. Warunkiem rozpoczęcia kursu jest zebranie min. 10 uczestników.

Przewidywany czas rozpoczęcia kursu: listopad 2011.

Koszt: 500 zł/osoba/2 m-ce (250 zł/m-c)

Opłatę za kurs należy wpłacić na konto min. na tydzień przed rozpoczęciem kursu. Istnieje możliwość zapłaty w dwóch ratach (po podpisaniu deklaracji wpłaty): rata I – tydzień przed rozpoczęciem kursu, rata II – w trzecim tygodniu trwania kursu.

Wszystkich chętnych prosimy o kontakt mailowy na adres: zapisy@fotografizm.pl



UWAGA! PROMOCJA! Przez cały październik przy wykupieniu weekendowych lub indywidualnych warsztatów fotograficznych rabat na warsztaty komputerowe 89,99 zł!!


W Programie.


Konstrukcja obrazu cyfrowego
Pojęcie grafiki bitmapowej, wektorowej, 3D
Rozdzielczość
Histogramy
Wielkość pliku - wielkość obrazu
Skanowanie i drukowanie zdjęć


Obsługa programu
Konfiguracja programu
Palety narzędziowe
Warstwy - rodzaje, tryby przenikania, efekty, style i inne ustawienia oraz działania na warstwach
Kanały - przestrzenie kolorów, wykorzystanie kanału alpha
Ścieżki
Akcje i automatyzacja zadań

Fotomontaż
Narzędzia selekcji
Szybka maska - Wtopienia
Narzędzia szparowania - ścieżki
Narzędzia przyciemniania i rozjaśniania
Narzędzia rozmycia
Transformacje


Retusz - korekta barwna
Korekta formalna - Korekta tonalna
Narzędzia korekty barwnej
Poziomy i krzywe
Klonowanie, łatka, pędzel historii
Filtry
Retusz starego zdjęcia


Zapisywanie pracy
Kompresja - optymalizacja grafiki
Formaty zapisu plików graficznych
Przygotowanie internetowej galerii zdjęć
Prosta animacja poklatkowa


Za-błyśnij i postprodukuj.

Wczoraj na kursie dyskusjom nie było końca.

Marcin opowiedział mi sytuację, kiedy był gościem na ślubie, na którym o fotografię dbały dwie kobiety zaopatrzone w aparaty nikona: D700 oraz D3s. Co ciekawe jednak, żadna z nich nie używała lampy błyskowej. Wiem, że można używać jasnych szkieł, wtedy jednak cały czas mamy małą głębię, co nie zawsze jest zaletą... Ponadto pojawia się pytanie: na jakim iso wtedy pracujemy? 3200? 6400? Jeszcze wyższym? Czy jest ktoś, kto naprawdę uważa, że zdjęcia zrobione na takiej czułości nadają się do czegoś więcej, niż np. do zdjęć miniaturowych oraz do prasy codziennej, w której i tak raster druku jest wielkości kurzych jaj? Jakakolwiek ingerencja w postprodukcję takiego pliku kończy się zazwyczaj bardzo szybkim szumieniem partii ciemnych (jeśli dodamy fakt, że zapisujemy je w formacie jpeg). Dlaczego więc mielibyśmy sobie nie pomóc poprzez użycie błysku, który zamroziłby ruch i zmniejszył iso? Strach ma wielkie oczy! Błysk nie psuje, tylko pomaga. Trzeba oczywiście wiedzieć, jak go okiełznać – nie twierdzę, że jest to łatwe, ale efekty są na pewno warte włożonego wysiłku.


Zdjęcie wykonane Canon EOS 5D Mark II / czas migawki 1/30 sec / przesłona f/2,8 / iso 640 / obiektyw i ogniskowa EF28-70mm f/2.8L USM ,47,0 mm / flash wystrzelił, kompensacja błysku -3.0 EV.

poniedziałek, 26 września 2011


Warsztaty z postprodukcji na start, wersja rozszeżona.
Warsztaty z photoshopa z elementami składu indesigna oraz zagadnień technicznych związanych z drukiem. Zajęcia odbywać się będą w sali komputerowej, w której wszyscy razem będziemy symultanicznie pracować nad jednym zdjęciem. Na program składa się osiem spotkań, każde po 2 godzny.Zajęcia będą się odbywać w tygodniu.
Więcej informacji już wkrótce.

Nasiadówa fotograficzna edycja II


Nasiadówa fotograficzna edycja II: spotykamy się w studio, fotografujemy BEAUTY zainspirowane owocami tudzież warzywami, rozmawiamy o kluczach światła, próbujemy nowych ustawień, omawiamy efekty, chwalimy się naszą pracą i omawiamy zdjęcia

A na koniec oglądamy film o legendzie fotografii w tym tygodniu National Geografic prezentuje 10 najlepszych zdjęć, rozmawiamy przy piwku (we własnym zakresie, pub nad studiem) - z pianką?

To taka inicjatywa oddolna - niekomercyjny DKF z fotografią w roli głównej. Spotkanie z rzutkowe - 30 zeta od głowy, w cenie miejscówka

(profesjonalnie wyposażone studio), modelka chętna do... sfotografowania i fajna atmosfera. Co wy na to?

START / Środa 5.10.2011 godz 17.30

Chętnych uprasza się o kontakt w celu zapisu na listę kolejkową... ;) zapisy@fotografizm.pl

TO NIE SĄ WARSZTATY.


Błyskać?



Błyskać, czy nie błyskać... Oto jest pytanie


Sprawa wydaje się być dość oczywista. Ale czy na pewno? Zdjęcia robione pod światło i tak przysparzają nam dużo problemów, więc po co jeszcze dodatkowo utrudniać sobie życie lampą? Myśląc logicznie, lampę w tym momencie należałoby schować do torby. Zastanówmy się jednak, co lampa może nam w tym momencie dać? Wyrównanie planów, poprawę ekspozycji, możliwość pracy na niższym iso... to oczywiście same plusy, ale jak to zrobić? Jak najszybciej!

Zapraszam na weekendowe warsztaty fotografii ślubnej/portretowej/krajobrazu do Unisławia Śląskiego (okolice Wałbrzycha, około 80 km od Wrocławia). Pierwsza, praktyczna część warsztatów, odbędzie się w Unisławiu Ślaskim. Do dyspozycji będziemy mieć piękny jesienny krajobraz, wspaniałe konie, stajnię, salę z kominkiem, a nawet ciągnik - czyli wiejskie klimaty w pełni. Drugiego dnia, już we Wrocławiu, będziemy rozmawiać o zdjęciach, dyskutować o możliwościach ich przerobienia. Na warsztaty zabierzemy lampy studyjne po to, aby "pobłyskać" - wydobyć szczegóły, popróbować zdjęć robionych pod słońce etc. Do zdjęć pozować nam będzie para modeli oraz modelka, zapewniony będzie wizaż.



Dokładny harmonogram:
Dzień pierwszy:

10:00 - 10:30 Przyjazd, podział na grupy

10:30 - 10:45 Krótkie zapoznanie z miejscem, ustawienie kadrów

10:45 - 13:45 Fotografujemy

13:45 - 16:00 Przerwa obiadowa, omawiamy przygotowania do drugiej częsci

zdjęć oraz "magicznej godziny"

16:00 - 19:00 Fotografujemy

19:15 - 20:30 Oglądamy film o fotografii, podsumowujemy pierwszy dzień

ok. 21 - wyjazd


Dzień drugi: Pracujemy w studio we Wrocławiu (ul. Sienkiewicza 8A). Oglądamy nieobrobione zdjęcia wykonane w Unisławiu - omawiamy, dyskutujemy, proponujemy możliwości ich przerobienia. Na zajęciach zapewniam:


2 modelki/model/wizaż/sprzęt studyjny oraz mnóstwo dobrej zabawy.


Cena: 300 pln, dojazd we własnym zakresie

Termin: weekend 15/16 października

piątek, 23 września 2011

Z cyklu porad: sprzęt.


W ostatnim numerze „Maleman’a” trafiłem na artykuł traktujący o tym, że rzeczy szyte na miarę, czy robione pod nasze zamówienie (jak buty czy garnitury) są o stokroć lepsze, niżeli kupione z masowej produkcji. To fakt. Jeśli więc przełożymy tę informację na rynek fotograficzny samo nasuwa się pyatnie - czemu kupujemy aparaty z obiektywami jakie producent nam „wciska”? Obiektyw w promocji, czy tak zwany kitowy, po prostu jest. Jest to tylko fakt. Podejmując decyzje o zakupie aparatu musimy się przede wszystkim zastanowić, co tak naprawdę będziemy fotografować? Czym się interesujemy? Jaka ogniskowa będzie nam najbardziej potrzebna?

Biorąc pod uwagę ceny sprzętu - to nie jest łatwa decyzja. Warto więc ją przemyśleć i podyskutować... Ale nie ze sprzedawcą, czy na forum jednego producenta, tylko z kimś kto jest bezstronny.


Gdyby możliwe było stworzenie aparatu “na miarę”, to ja chciałbym umieścić matrycę z cannona 5d mark II w korpusie nikona najlepiej f4... Pierwszego zaprojektowanego przez Gugiaro. Tak jest zresztą do dziś - modele d2/d2x/d3/d3x czy d200/d300 projektuje Włoch, a to i widać i czuć... Ergonomia i estetyką Cannona została gdzieś w głębokich latach 90’. Ale tak dobrze nie ma, wiec ja, po latach spędzonych w stajni Nikona, zdecydowałem się na Cannona. W szkole nauczyłem się, że warto posiadać zestaw, który jest wszechstronny. Co to oznacza w praktyce?


Przede wszystkim torba. Moja, Lowepro Stealth Reporter 650 AW, pomieści wszystko. Przemyślana konstrukcja bezpieczna, nic się nam nie zaleje czy zamoczy czy porysuje, minus....jest za duża na co dzień, za ciężka...ale nie ma róży bez kolców. Bardzo wygodny pasek na ramię.


A co do jej wnętrza - aktualnie posiadam Canon 5d mark II. Wyposażony w pełnoklatkową matrycę aparat EOS 5D Mark II łączy niespotykaną rozdzielczość z możliwością zdjęć seryjnych z prędkością 3,9 kl./s oraz doskonałą jakością obrazu przy wysokich wartościach czułości ISO. Funkcja nagrywania filmów w rozdzielczości Full HD jeszcze bardziej przesuwa granice fotografii. Nie jest idealne, ale matryca rekompensuje niedogodności związane np z kiepskim autofocusem.


O zgrozo... Mam do niego oryginalny grip, a jak się dowiedziałem, nikt nie kupuje oryginału.... Oprócz mnie :) Wygodniej mi się na nim pracuje, utrzymuje dłuższe czasy etc.




Szkła.


Obiektyw szerokokątny / Sig

ma 17-35 F2.8-4.0 HSM EX. Super-szerokokątny obiektyw zmiennoogniskowy charakteryzujący się dobrą jasnością i wysoką jakością wykonania (EX). Dzięki dużemu kątowi widzenia nadaje się idealnie do współpracy z lustrzankami cyfrowymi (DG). Ultradźwiękowy napęd HSM* gwarantuje niezwykle dyskretną i szybką pracę systemu pomiaru ostrości. Nowe powłoki przeciwodblaskowe niwelują refleksy i gwarantują optymalny balans kolorów. Jego nieprzeciętne możliwości doceniło wielu redaktorów, którzy przyznali mu nagrodę TIPA 2004 - 2005 - pewnie wiele jeszcze można powiedzieć... ale to nie ma sensu, ponieważ bije na głowę canona 17-40 L który kosztuje o 1500 pln więcej.


Obiektyw standardowy o stałym świetle F2.8 w całym zakresie ogniskowych. 9 listków przysłony dla przyjemnego dla oka rozmycia obrazu. Maksymalne powiększenie

1:3.8.Tokina 28-70mm F2.8 AT-x pro sv to jasny obiektyw z serii standardowej, przystosowany do współpracy lustrzankami cyfrowymi. Specjalne powłoki antyodblaskowe niwelują bliki i flary, jakie mogą się pojawiać przy zdjęciach pod słońce. Wolny Af do wolnego 5D nie jest demonem ostrości, generalnie nie jest demonem, ale plastyka obrazka urzeka, jest dobrze wykonany.
Standardowy obiektyw stałoogniskowy 50 mm F1,4 o doskonałej jakości obrazu i niewielkiej wadze. Dwa elementy o wysokim współczynniku załamania światła oraz nowy układ optyczny Gaussa pozwoliły wyeliminować astygmatyzm i zredukować różnicę astygmatyzmu. Obiektyw zapewnia wyraziste obrazy bez zauważalnych refleksów, nawet przy całkowicie otwartej przysłonie. Korzystając z 50‘tki mam wrażenie, że wracam do korzeni fotografii małoobrazkowej - tak jak kiedyś zaczynałem manualna YASHIC’ą z 50mm obiekktywem CONTAX’a.


Standardowy obiektyw stałoogniskowy / Bardzo praktyczny średni teleobiektyw o doskonałej jakości obrazu i niewielkiej wadze. 85 mm F1,8. Obiektyw zapewnia ostre i wyraziste obrazy dla wszystkich wartości przysłony. Dzięki symulacjom komputerowym obiektyw został zaprojektowany w celu zapewnienia pięknie rozmytego tła. Przednia część obiektywu nie obraca się podczas regulacji ostrości, dzięki temu wszystkie użyte filtry pozostają nieruchome. Marzenie, prawdziwy obiektyw portretowy. Bardzo go lubię.


Lampa błyskowa canon 580 ex II, szybka, prosta w obsłudze, a automatyka naprawdę pomaga w doświetlaniu kadrów.


Sekonic L-358 Flash Master Nowoczesny światłomierz, charakteryzujący się precyzyjnym pomiarem światła oraz bogactwem funkcji, czyniącym z niego niezastąpione narzędzie w ręku fotografa i filmowca.


Flash Master L-358 umożliwia pomiar światła zastanego i błyskowego we wszystkich trybach - parametry (przysłonę, czas naświetlania) można zmieniać z krokiem co 1/3, 1/2 lub 1 EV. Wynik pomiaru można zapamiętać - dostępnych jest 9 pamięci, na których można następnie dokonywać operacji typu uśrednianie itp. Na wyposażeniu znajdują się dwie wymienne głowice, pozwalające zmierzyć zarówno światło padające jak i odbite lub emitowane przez fotografowany obiekt.


Karty pamięci o róznych pojemnościach z czytnikiem Sundisk.


Soczewka Close up +3 dioptrie.


3 zestawy paluszków do lampy... Jakby co :)


W/w zestawem jestem w stanie zrobić reportaż/ portret/ zdjęcia produktowe etc. Ogniskowa zaczyna sie od 17 mm - 85 mm. Wcześniej pisałem, że wystarczy jeden, na początek 24-70 i damy radę.



Zanim zasugerujecie się opinią z forum kogoś, kto napisał 1500, 100 czy 900 notek i nigdy nie dotykał danego obiektywu, pójdźcie lepiej do sklepu i zróbcie próbne zdjęcia.

wtorek, 6 września 2011

inicjatywa komitetu do spraw fotografii

Nasiadówa fotograficzna: spotykamy się w studio, fotografujemy, rozmawiamy o kluczach światła, próbujemy nowych ustawień, omawiamy efekty, chwalimy się naszą pracą i omawiamy zdjęcia
A na koniec oglądamy film o legendzie fotografii, rozmawiamy przy piwku (we własnym zakresie, pub nad studiem) - z pianką?
To taka inicjatywa oddolna - niekomercyjny DKF z fotografią w roli głównej. Spotkanie zrzutkowe - 30 zeta od głowy, w cenie miejscówa (profesjonalnie wyposażone studio), modelka chętna do... sfotografowania i fajna atmosfera. Co wy na to?
START / Środa 14.09 godz 17.30
Chętnych uprasza się o kontakt w celu zapisu na listę kolejkową... ;) zapisy@fotografizm.pl
TO NIE SĄ WARSZTATY.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Porady wakacyjne / z przemyśleń po wakacjach.


Jestem na wakacjach i, jak każdy stereotypowy przedstawiciel homo sapiens, dokumentuję swój wolny czas. W tym roku dodatkowo przemierzyłem Polskę wzdłuż - na początek były Mazury, a teraz Wisła spot. Wszędzie oczywiście z aparatem, co nie powinno dziwić nikogo kto mnie zna, bo od dziecka podróżuję z “czasowstrzymywaczem”.

Przed rozpoczęciem sezonu fachowe wydawnictwa rozpisują się na temat tego, jaki aparat powinniśmy kupić, by robić lepsze zdjęcia wakacyjne, jaki to zooooom jest nam absolutnie niezbędny.... Ale tak naprawdę, to czego potrzebujemy do uwie

cznienia najpiękniejszych wakacyjnych plenerów? Na pewno potrzebujemy aparatu, obiektywu i komputera. Coś jeszcze? Jakaś wygodna torba, ewentualnie plecak – to już zależy od preferencji i przyzwyczajeń.

Zacznę od aparatu... Potrzebujemy takiego... jaki już mamy! Prawda, że proste? Do niego przydadzą się dwie dodatkowe karty pamięci i zestaw zapasowych akumulatorów. Jezeli jedziemy do krajów, w których jest duże ryzyko kradzieży, warto uzbroić się w specjalny pasek, który jest zbrojony w środku - jego na pewno nikt nam w łatwy sposób nie odetnie, ani nie zerwie z szyi. Pamiętajmy, że to okazja czyni złodzieja.

Szkło. Wszyscy wiedzą (mam nadzieję), że to nie aparat robi zdjęcia, ale obiektyw - to on w dużej mierze odpowiada za efekt końcowy fotografii. Dzisiaj jest to oczywiście kwestia bardziej złożona, ponieważ w naszym aparacie jest ukryta matryca o określonych parametrach.

Ale skupmy się na szkle – powstaje pytanie - czy tak naprawdę potrzebujemy zoooma, który przybliży nam każdy najmniejszy detal na katedrze? Chyba niekoniecznie, w zupełności wystarczy nam jasny zoom 24-70 mm / f2,8 ( aps-c 18- 50 mm). Ten obiektyw jest do wszystkiego... Tak, wiem - jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale to szkło jest uniwersalne - możemy zrobić nim krajobrazy, portret czy detal. Jednocześnie pozwala on zachować ładną plastykę przy małej głębi ostrości. Jeżeli lubimy fotografować panoramy, landszafty czy widoczki potrzebujemy szerszej perspektywy, a to nam może umożliwić obiektyw np. 17- 35 mm ( aps-c 11- 20mm ).

Ja zawsze jeszcze zabieram stałoogniskową 50 mm (35 mm aps-c). Ot, taki standard - trochę za ciasny, ale mały, a przy przesłonie 1,4 nadaje się idealnie do portretów z odległości i każdego kadru, który przyjdzie mi do głowy. Marzę o 35 mm - wydaje mi się być idealnym obiektywem do wszystkiego. Mały, szybki, nie rzucający się w oczy.

Podsumowując: w torbie posiadamy dwa obiektywy i aparat.


Do zestawu dorzucamy laptopa. Najlepiej niedużego – tak, aby nie nosić 17 cali na wakacjach. Po co? Ano po to, by można było się komunikować ze światem, tak aby zgrywać nasze zdjęcia i mieć pewność, że wrócą z nami z wakacji. Laptop czy notebook pomoże nam

też w pierwszej selekcji zdjęć w bardziej komfortowych warunkach niż na małym ekraniku naszego aparatu. Druga sprawa - możemy na bieżąco pokazywać naszym znajomym, przyjaciołom i rodzinie (np. na facebooku lub na picassie), jak upływają najcudowniejsze dni naszego roku

Ostatnią rzeczą w na

szej układance jest torba. Tutaj powiem przewrotnie – im mniej wygląda na fotograficzną, tym lepiej. Czujemy się wtedy bardziej niewidoczni, bezpieczniejsi, a do tego, wracając z plaży, możemy do niej zapakować kupione po drodze zimne piwo. Najlepiej do tego typu zadań nadają sie torby na ramię - kurierskie, duże, pojemne albo prosto od producenta takiego jak Crumpler czy Think Thank, które w swojej ofercie posiadają takowe „incognito torby”. Mój znajomy,który jest reporterem, ma też własny patent - z torby fotograficznej wyciągnął wnętrze i wsadził je do torby Burtona – takie rozwiązanie sprawdza się najlepiej. Przezorny zawsze ubezpieczony! Jeżeli wybieracie się do krajów, w których narażeni jesteście na kradzież proponuję wyściełać wnętrze torby specjalnym workiem “zbrojonym”, którego w szybki i prosty sposób się nie przetnie. Sama torba może ucierpieć, ale aparat zostanie nietknięty.

Na koniec możemy zabrać jeszcze lampę błyskową i mały statyw jeżeli planujemy fotografowanie krajobrazów.

Jesteśmy gotowi. Nie pozostaje nam nic innego, jak fotografować. Mam nadzieję, że porada post-wakacyjna okaże się pomocna podczas przyszłorocznego pakowania sprzętu.