niedziela, 12 lutego 2012

Miejsce do pracy.

Już wiem. Wiem, jak chcę pracować, i na jakim sprzęcie. Ba! Po mniej więcej 6 latach zacząłem dostrzegać różnice i wyrobiłem sobie zdanie o sprzęcie. Tak jak w przypadku fotografii i sprzętu fotograficznego, znalazłem dla siebie system. Wiem także, które ogniskowe są mi bardziej potrzebne,

a które mniej. Powróciłem do korzeni, do stałoogniskowych szkieł.


W przypadku komputerów powoli znajduję drogę, wiem czego nie chcę, a to już coś! Ale od początku. Komputer jest często tematem pomijanym w fotografii. Przecież komputer nie robi zdjęć. Ale czy na pewno? Ile czasu spędzacie przy postprodukcji? Posiadacie aparat za 6000 PLN i laptopa z matrycą której wartość serwis wycenia na 200 PLN - i to na tej matrycy oglądacie najczęściej zdjęcia. Na pytanie, jaki masz komputer, dowiaduję się, ile ma RAMu, że ma procesor czterordzeniowy, że ma dysk o pojemności.... A jaki masz monitor? Tani, za 1000 PLN, ale za to mam kartę graficzną, która przetwarza milion klatek na sekundę.... To trochę tak, jakby posiadać Porsche na łysych oponach – fakt, jedzie, nawet całkiem szybko, ale ile z tej mocy tak naprawdę jesteśmy w stanie wykorzystać? Więc po pierwsze – monitor. Jest ważny, bardzo, no chyba że pracujemy na aplikacjach biurowych albo oglądamy filmy - wtedy możemy sobie odpuścić.

Kiedy zaczynałem niestać mnie było na LCD, a już na pewno nie na taki z wyższej półki. Zdecydowałem się wtedy na Iiyamę na 22’ kineskopie mitsubishi, rozdzielczości 1600x 1200 pix, odświeżanie na poziomie 100Hz. Wtedy było wow! Dzisiaj takich monitorów już nie ma, wół roboczy. Z przykrością stwierdzam, że dziś Iiyama się skończyła - robi komercyjne produkty dla graczy, dla których jakość odwzorowania kolorów ma mniejsze znaczenie. Dla nich liczy się wielkość matrycy, kompatybilność w systemie domowej rozrywki oraz jak się zachowuje w grach... Ja korzystam obecnie z NECa 2090UXi. I polecam model otwierający stawkę monitorów z przeznaczeniem do pracy z grafiką - nie kosztuje tyle,

ile mały domek z ogrodem i robiony jest w srebrnym kolorze:)

Na jednostkę sterującą monitorem wybrałem laptopa. Macbooka pro. Bo tak chciałem , bo jest prosty, ładny i działa. Pewnie gdyby mnie było stać na stację roboczą dell, to bym nią nie wzgardził, ale fundusze pozwoliły mi tylko na Appla. Posiadanie przenośnego komputera do pracy otwiera szereg możliwości, do jakich wcześniej nie miałem dostępu i z których nie zdawałem sobie sprawy. Teraz wiem, czemu na wszystkich filmikach na youtube przy sesjach zdjęciowych jest mac. Tłumaczenie nie ma sensu. A parametry? 8 giga RAMu, procesor 2,7 i5 intela, i mac OS X.

Dysk do pracy codziennej to WD MY BOOK - bo jest ładny, estetyczny i na firewire. Działa w raid. Fizycznie składa się z 2 dysków. Co zapewnia mi minimum wymaganego przeze mnie bezpieczeństwa.

Dygresja / jak miałem pc, zawsze denerwowało mnie chłodzenie z miliona wentylatorów, a co za tym szło - wpływ ich szumu na dźwięk. Nie wiedziałem wtedy, że można inaczej. Można - komputer naprawdę potrafi pracować cicho.

Na koniec – warto pamiętać, że ważny jest klimat i taka prosta kwestia - czy dobrze nam się pracuje. To jest moje narzędzie pracy – grunt, żebym czuł się dobrze, kiedy w piżamie i z kubkiem kawy siadam do niego co rano. Towarzystwa dotrzymuje mi Włodek - kwiat, oraz koty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz