poniedziałek, 3 października 2011

minimalizm.


Minimalizm oznacza powrót do źródeł, do niezbędnego minimum. Zazwyczaj mówi się o minimalizmie w kontekście szeroko pojętej sztuki, muzyki czy malarstwa. A gdyby tak pojęcie minimalizmu przenieść na pole fotografii, tak na co dzień?

Kryzys gospodarczy, szalejące kursy walut i cięcia budżetowe mówią nam, że znów przyjdzie zaciskać pasa. Dziś konkurencja jest ogromna – począwszy od wielkich graczy, takich jak iStock i inne portale/firmy oferujące zdjęcia, po miliony osób utalentowanych oraz uważających się za takie, które fotografując (mniej lub bardziej profesjonalnie) chcą zarobić kilka dodatkowych groszy. Ta druga grupa wyświadcza nam jednak niestety niedźwiedzią przysługę psując rynek zaniżonymi cenami. Utrzymanie się na powierzchni jest niezwykle trudne - wymaga od nas ogromnej czujności i elastyczności. Studio trzeba zabierać wszędzie ze sobą, by móc reagować szybciej, niż konkurencja, by pracować jeszcze szybciej, by wreszcie jakoś związać koniec z końcem w trudnych warunkach, które stały się nowym punktem odniesienia. W efekcie jednak, może okazać się, że taki styl pracy ma wiele zalet.



Kim więc jest minimalistyczny fotograf? Stosuje się do holistycznej filozofii prostoty przenikającej wszystkie aspekty fotografii - od koncepcji do realizacji. W praktyce oznacza ona skupienie się na rozwiązaniach najprostszych, podstawowych – jak choćby unikanie zawiłych kluczy świetlnych, które maksymalnie upraszcza proces fotografowania. Takie rozwiązanie wydaje się z pozoru oczywiste, ale niewielu fotografów się go trzyma. Większość kombinuje z trzema lub czterema światłami, dodają blendy, fajerki. Dodają do tego różne nasadki, nakładki na lampy, a i tak kończą przyklejeni na kilka godzin do komputera przy Photoshopie....

Skoro potrzeba jest matką wynalazku, to trzeba kombinować! Jeśli (po pierwsze) zakup i (po drugie) wożenie ze sobą zestawu lamp jest dla nas co najmniej niewykonalne, musimy radzić sobie innymi metodami...

Co więc może nam pomóc? Ano najzwyklejsza szara taśma i „chińczyki”!

To wynalazek, który zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. Prawie każdy problem można rozwiązać zestawem statywów, „chińczyków”, zacisków lub taśmy. Ten prosty zestaw jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ pomaga zrealizować każdy pomysł. Chcesz bardziej skupione światło? Wystarczy trochę tektury, zaciski i gotowe - po 5 minutach mamy zrobione „profesjonalne” wrota.

To trochę tak, jak z kalką techniczną... Nie deformuje i świeci temperaturą barwową 5500K. Chcesz zrobić softa? No to ciach!

Tanio, szybko, efektownie. Bo czy ktoś, oglądając zdjęcie, zdoła odgadnąć, czy użyłeś 5 najlepszych lamp, czy kawałka tektury, taśmy i kalki?


Podejście minimalistyczne dotyczy także oprogramowania, czyli de facto postprodukcji i „napraw” dokonywanych w Photoshop’ie. Taka metoda daje fajne efekty, ale w kontekście „zaciskania pasa” i szukania oszczędności nie jest to najlepsze rozwiązanie. Usuwanie skaz w Photoshopie może zabrać dużo czasu, a jeśli np. mamy zapłacić za zrobienie tego innej osobie, możemy łatwo przekroczyć budżet. Minimalizm oznacza, że im mniej, tym lepiej, a więc polegajmy na sobie i narzędziach jakie mamy do dyspozycji. Rozważnie róbmy zdjęcia – starajmy się, aby naciśnięcie migawki oznaczało świetną fotkę. Czas poświęcony na przygotowanie dobrego kadru zwróci nam się później, kiedy okaże się, że nie musimy dokonywać żadnych (lub prawie żadnych) poprawek komputerowych. Wierzcie mi – warto robić wszystko, aby skrócić czas potrzebny na postprodukcję. To rozsądne.



Takie rozwiązania mają mnóstwo zalet... Ale nie wtedy, kiedy klient jest obecny podczas sesji! Jak wiadomo, klient nasz pan. Każdy chce, aby jego pieniądze były wykorzystane w pełni, aby żadna złotówka nie była zmarnowana. Nie możemy więc zaprezentować amatorszczyzny w postaci jednej lampy i kawałka styropianu sklejonego z kartonem kawałkiem szarej taśmy klejącej. W takich sytuacjach trzeba grać – nie chodzi o to, by obstawić się drogim sprzętem ze wszystkich stron, ale by klient dostrzegł nasz profesjonalizm i zauważył to, co my chcemy, aby było zauważone. Warto więc posiadać sprzęt, który umożliwia bezprzewodowe przesyłanie zdjęć bezpośrednio do komputera, na dysk twardy do podglądu live. Ważne, aby był to laptop, bo jeśli jesteśmy w plenerze, to takie rozwiązanie też ma działać. Jeśli pracujemy w studiu koniecznie zaopatrujemy się w większy monitor. Wszystko musi robić wrażenie, że tak ma być, i że właśnie to jest najlepsze rozwiązanie.




Takie przygotowanie, po pierwsze, daje nam możliwość szybkiego spakowania się i fotografowania w plenerze z całym sprzętem. Po drugie, koncentrujemy się, zamiast rozpraszać na nieskończonych możliwościach zabawek i gadżetów. Pracujesz na tym, co masz w torbie i w ręku. To może być wyzwalające doświadczenie. Ważne żebyśmy mieli świadomość naszego sprzętu, tego, co może się zepsuć, posiadania back up’u – pamiętajmy, że to wszystko świadczy o naszym profesjonalizmie. Ja zawsze mam w torbie 2 zestawy akumulatorów, nie rozpakowane pudełko paluszków alkalicznych oraz kabel synchro (jakby radio zawiodło). Proste rozwiązania są najlepsze - dają większą pewność, że wszystko się uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz